środa, 4 listopada 2015

I.Can We Dance?


                                 Natalie
,, Najgorszą rzeczą jaką jeden człowiek może zrobić drugiemu jest kłamstwo".
Budzę się gdy czuję że ktoś mnie podnosi. Gwałtownie otwieram oczy. Widzę Mulata o czarnych włosach i  ciemnych oczach które ledwo dostrzegam. 
 - Gdzie mnie zabierasz?- pytam. Dopiero gdy przyzwyczajam się do ciemności zauważam że Mulat ma białe skrzydła. Aha to ciekawe. Albo mam omamy albo już mi odbija. Chyba że nadal śpię. 
- Nie mogę ci powiedzieć- mówi, a ja czuję jakbym leciała. 
- Zimno mi w stopy- marudzę.
- Zaraz będziemy. 

~# # # # # ~ 
- Natalie śpisz?- otwieram oczy i widzę chłopaka z którym rozmawiałam w nocy. 
- Co? Nie. Skąd w ogóle wiesz jak mam na imię?- siadam na łóżku.- I gdzie ja  jestem? 
- Zadajesz dużo pytań- siada na skraju łóżka.- Ale odpowiadając to nie tylko wiem jak się nazywasz, ja cię dobrze znam- patrzę na niego zdezorientowana.- Teraz coś jarzysz?- pstryka palcami, a na jego nosie pojawiają się czarne okulary w grubych oprawkach. Poznaję go- Zayn. 
- A to może powiesz mi gdzie jestem? 
- Jesteś w Świecie Aniołów. A to miejsce popularnie nazywają moim domem- uśmiecha się przyjaźnie. 
- A co ja tu robię?
- Hmm... Mieszkasz? 
- A to ciekawe bo zdaje mi się że mieszkam gdzie indziej. 
- Raczej chciałaś powiedzieć że mieszkałaś. 
- Co?- nagle drzwi się otwierają i wchodzi wysoki szatyn z włosami zaczesanymi na prawo. Tak jak Zayn ma śnieżnobiałe skrzydła. Przez ramię ma przewieszony karabin. Swoje błękitne oczy zatrzymuje na mnie.
- Zayn masz się za piętnaście minut stawić przed Panią. Razem z Natalie.
- Jak muszę. Louis czy tobie się nigdy nie nudzi noszenie tego?- wskazuje na broń. 
- Muszę- Louis wychodzi, a Zayn wstaje.- W szafie masz ciuchy przebierz się i zaraz musimy iść- przytakuję, a zaraz po tym Mulat opuszcza pomieszczenie. Wychodzę z łóżka i podchodzę do szafy. Wyciągam białą sukienkę, białe sandałki na koturnach i otwieram drzwi obok. Prowadzą do łazienki, czego się spodziewałam. Biorę szybki prysznic i idę do salonu. Słyszę jakieś dźwięki więc idę tam skąd dochodzą. Tak prowadzona docieram do kuchni. Widzę Zayna, który śpiewa znaną mi piosenkę- Can we dance. Brunet odpycha się od blatu, odstawia kubek do zlewu i odwraca się do mnie. Gdy to robi nagle się zatrzymuje.
 - Jak długo tu jesteś?- pyta zażenowany. 
 - Chwilę. Ładnie śpiewasz. 
- Wątpię- mówi a jego głos jest spięty. Zayn jedną ręką drapie po karku.- Muszę się przyzwyczaić że tu jesteś. 
- Właściwie to mój brat często śpiewał gdy smażył mi naleśniki. 
 - Co do jedzenia, pewnie jesteś głodna. Hmm? 
- Chyba trochę tak. 
- Wypij to- podaje mi szklankę z czerwoną cieczą. 
- Co to jest?- pytam, bo nie wiem czy nie próbuje mnie otruć.
 - Nie będzie ci się chciało po tym jeść.
 - Mhm- biorę szklankę i wypijam zawartość dyszkiem. 
- Możemy iść? 
- Tak- odpowiadam a Mulat prowadzi mnie do drzwi. Wychodzimy na długi korytarz. Idziemy prosto następnie skręcamy w prawo, potem w lewo, prawo i znów w prawo.- Nie gubisz się tu nigdy?- jak dla mnie wszystkie te korytarze wyglądają identycznie. Białe, czyste i co kawałek w ścianach są duże okna, więc jest tu dość jasno. I co jakiś czas mijamy anioły, które schodzą nam z drogi. Niektórzy mi się przyglądają, inni patrzą z podziwem czasem pogardą. To jest dziwne. 
- Na to wychodzi. 
- Ja już bym się dawno zgubiła- Zayn śmieje się po czym skręcamy w lewo. Zatrzymujemy się przed dużymi drzwiami. Mulat zdecydowanym ruchem otwiera drzwi i mnie przepuszcza. Sala jest wielka. Na środku siedzą jakaś kobieta, starszy mężczyzna i młody chłopak mniej-więcej w wieku Zayna. Rozmawiają ale nie mam pojęcia o czym. Chłopak zaskakuje z fotela a może tronu. Nie wiem. Podchodzi do nas i wita się z Zaynem czymś podobnym do uścisku dłoni ale to nie to. Mój brat często tak się witał z kolegami. 
- Jestem Liam- zwraca się do mnie. 
- I zapewne ty też mnie znasz- brzmię miło. 
 - Tak można powiedzieć. Właściwie to większość wyżej postawionych ludzi wie kim jesteś ale to nie ma znaczenia- nie chcę być niemiła i mówić że to wszystko jest niedorzeczne, więc tylko się uśmiecham.- Dobra zaraz się wszystkiego dowiesz. Odwraca się i odchodzi, siada na swoim miejscu. Po chwili rozmowy cichną, a Liam mówi: - Możemy już zacząć. 
- Liam może zacznie mówić, bo jest w tym lepszy- mówi kobieta słodkim głosem. 
- Tak Natalie jakby to ująć? Twoje pochodzenie jest bardzo ciekawe. Twoją matką jest Bogini Światła- skinieniem głowy pokazuje na kobietę obok siebie.- A ojcem ... 
- Zło wcielone- przerywa mu Louis, który stoi przy drzwiach. 
- Nie, to nie Harry- obydwaj się śmieją, a Liam ciągnie dalej.- Chciałem powiedzieć że jest to .. 
- Niall !!!- wykrzykuje Louis. 
- Nie ! Miałem na myśli ... 
- Michaela? 
- Nie! Dasz mi dokończyć? 
- Tak, zgadzam się. 
- Dziękuję. Tak jak mówiłem twoim ojcem jest Władca Ciemności. Jego synem jest też Harry- przed chłopakiem wyświetlają się hologramy. Najpierw mężczyzna na oko koło czterdziestki. Drugi wysoki chłopak który może mieć dwadzieścia lat. Ma ciemno brązowe, kręcone włosy. Jest ubrany cały na czarno, ma kolczyki w wardze i w brwi. Całe ręce ma pokryte tuszem. Napawa mnie niepokojem. Wzdrygam się na myśl że to mój brat. W pewnym sensie.- Jest bezwzględny, okrutny i zawsze musi mieć to na co ma ochotę. - Czyli w skrócie zachowuje się tak jakby miał wieczny okres- znów odzywa się Louis. 
- Tak. Ale tym nie będziemy się zajmować. Właśnie przed nim chcemy cię chronić. 
 - Wiesz że to brzmi niedorzecznie?- w końcu się odzywam.- Najpierw mówisz mi że on jest moim bratem, a teraz chcesz mnie przed nim chronić? Nie wiem. Może to ja jestem idiotką albo wy macie inny tok myślenia. - Natalie on jest niebezpieczny. Nieważne kim on by nie był nie zmienia to faktu że jest dla ciebie zagrożeniem. Zresztą jeszcze do tego dojdziemy i będziesz ... Znaczy na pewno jeszcze się z nim spotkasz- nagle drzwi się otwierają. Do środka wchodzi chłopak w kręconych włosach. Ręce ma pokryte tatuażami. Harry. 
Podchodzi do Liama i chwyta go za koszulkę zmuszając żeby wstał. Patrzę na to lekko przerażona. 
- Mam problem z portalem i tylko ty wiesz jak go rozwiązać- mówi niskim, ochrypłym głosem. 
 - Jak mnie to może powiem co ci pomoże- Harry stawia chłopaka. Nawet nie zauważyłam, kiedy stopy Liama zaczęły wisieć w powietrzu.
 Zaczynają o czymś rozmawiać, ale ja się wyłączam. Wyobrażam sobie jak ręce Harry'ego zaciskają się na mojej szyi. Jak brakuje mi powietrza. Jak proszę, błagam żeby mnie puścił. Ale on jest nieubłagany i wzmacnia uścisk. Czuję że moim ciałem wstrząsają dreszcze. Zauważa to Zayn. 
- Natalie, wszystko w porządku?
 - T- tak- mówię drżącym głosem. Zayn chce coś powiedzieć, ale podchodzi do nas moja matka i mówi:
 - Zayn na dzisiaj tyle wystarczy. Możecie iść- wychodzimy z sali i wracamy do domu Zayna. Jeszcze kilka razy zapewniam go że nic mi nie jest. 
~ # # # # # ~
 Ktoś wprowadza mnie do ciemnego pokoju. Na środku stoi metalowy stół, po bokach ma miejsca na przypięcie rąk i nóg. Jakaś postać popycha mnie, a później przypina do stołu. Mam na sobie tylko bieliznę, a stół jest zimny. Leżę na brzuchu i kątem oka zauważam że do pokoju wchodzi Harry. Jest ubrany cały na czarno jedynie pasek ma złote kolce. Zaczynam się trząść, gdy widzę że ściąga pas i podchodzi do mnie. Bierze zamach i uderza. Wyję z bólu, gdy metalowe kolce wbijają mi się w plecy. Bierze kolejny zamach. -Nie!!!- wrzeszczę.- Proszę nie!!!- uderza. Wrzeszczę kolejny raz z bólu. Czuję jakby ktoś trzymał mnie za ramiona. Ale nikogo tu nie ma. 
- Nat!- słyszę przez mgłę. Harry kolejny raz .uderza pasem. Znowu krzyczę prosząc żeby przestał.
 - Natalie!!- gwałtownie otwieram oczy.
  Koło mnie siedzi Zayn. Jest trochę zdezorientowany. Siadam na łóżku i szybko oddycham. 
 - Wszystko w porządku? 
- Tak. Chyba tak. Zayn mogę cię o coś prosić? 
- Tak. Mów. 
- Możesz tu zostać? 
- Hmm. Tak, ale możesz też przyjść do mnie. Ja mam większe łóżko. 
- Bardzo przekonujące- mruczę. Zayn wstaje i podaje mi rękę. Wstaję i idę za nim do jego sypialni. Kładziemy się do łóżka, a Zayn przyciąga mnie bliżej siebie. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi. 
 Mężczyzna delikatnie mnie obejmuje i gładzi dłonią moje plecy. Przy nim czuję się bezpiecznie.
 ~ # # # # # ~ 
Budzę się wtulona w Zayna. Pomału podnoszę głowę i spoglądam na chłopaka. 
- Wyspałaś się?- pyta niskim głosem. Musiał dopiero wstać. 
- Tak. Dziękuję. 
- Jestem tu po to żeby się tobą opiekować. Zresztą nie ważne. Natalie jak chcesz to możesz mi powiedzieć co się stało. Wtedy może się lepiej poczujesz. 
- Harry- mówię z początku niepewnie.- On mnie bił. Paskiem ale on miał kolce. Ja chyba naprawdę się go boję. 
- Nie bój się go. Tu jesteś bezpieczna. A tak po za tym chyba pora na śniadanie. 
- No nie wiem. Chyba wolę tu zostać- mruczę. 
- Jak chcesz- mówi mi cicho do ucha.- Ale stawiam jeden warunek. 
- Jaki? 
- Musisz dzisiaj gdzieś ze mną iść. 
 - Gdzie? 
- Nie mogę ci powiedzieć. Ale jest to dla mnie dość sentymentalne miejsce. 
 - Jak bardzo chcesz to pójdę. 
 - Mhm- cichutko mruczy.- Mała, mogę cię o coś spytać? 
- Tak, ale nie mów do mnie 'Mała'- krzywię się robiąc kurze łapki w powietrzu. 
- Ale ty jesteś ode mnie młodsza. Jesteś taka malutka, drobniutka i szczupła. A wracając to właściwie chciałbym wiedzieć jedną rzecz. Bo na ziemi się dobrze dogadywaliśmy i .... 
- Myślę że tu to przetrwa. Bo chyba nie było aż tak źle- uśmiecham się. Zakłada mi włosy za ucho i też się uśmiecha.
- Jesteś .... 
- Przestań- zakrywam mu usta dłonią. Czuję przez palce że się uśmiecha. 
- Chciałem powiedzieć że jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką poznałem- mówi gdy zabieram rękę.- Ale chyba nie lubisz jak się ciebie chwali- uderzam go delikatnie w ramię. Mulat chwyta moją dłoń i muska wargami moje palce. 
- Boże mógłbyś się ogarnąć- wywracam oczami. 
- A jak ja nie chcę? Huh? 
- To masz problem- leżymy jeszcze trochę w łóżku, później wstajemy i idziemy zjeść śniadanie.
      Ubieram dżinsy, białą, obcisłą bokserkę i czarne botki na obcasach. 
- Hmm. Polecimy?
 - No ty tak, ja niezbyt- Zayn łapie mnie za nogi i podnosi. Pomału się unosimy. Nie mam pojęcia gdzie lecimy. Gdy w końcu lądujemy próbuję zorientować się gdzie jesteśmy. 
 - To jest jeden z najwyższych budynków w Los Angeles. A wyprzedzając twoje pytanie jesteśmy tu po to żebyś coś zobaczyła- podchodzi do krawędzi budynku.- To jest miejsce ..... 
- Co tu robisz?- mówi niski głos. Odwracam się żeby zobaczyć kto to. To Harry. Zauważam że Zayn stoi w tej samej pozycji co wcześniej i nawet się nie odwrócił. 
 - Bo mam ochotę wiesz? A po za tym mogę tu być- odwraca się i podchodzi do mnie.- Chodź, rozejrzymy się- mówi i podaje mi rękę. Wstaję z czarnej skrzyni na której siedziałam i idę za Zaynem do środka.- Tutaj przeprowadza się inicjacje. To jest miejsce w którym ty też przejdziesz szkolenie nie zależnie od tego co wybierzesz- idziemy różnymi korytarzami. 
- Co tu jest?- pokazuję na drzwi obok nas, które są zamknięte na kłódkę. 
- Coś w rodzaju tajnego magazynu. Niestety nie mogę ci pokazać co jest w środku. 
 - Nie obrażę się- wchodzimy do jakieś sypialni tak mi się zdaje. Zayn siada na jednym z łóżek. Siadam na przeciwko. 
- To jest sypialnia w której spałem ja, Harry, Louis, Liam, Paula i jeszcze kilka osób. Wszystko szło dobrze. Paula była podobna do ciebie- sięga ręką po naszyjnik w kształcie serca.- Pewnie zastanawiasz się po co ci to mówię. Otóż jesteś bardzo mądra i chcę ci coś dać. Niczego od ciebie nie wymagam, bo nie wiem co pomyślisz. Chodź tu- podchodzę do niego, a Zayn kładzie mi ręce na biodrach i sadza u siebie na kolanach. Zapina mi łańcuszek z sercem na szyi. 
- Zayn, co się stało z tamtą dziewczyną?- naprawdę nie wiem czy chcę znać odpowiedź. 
- Nie zaliczyła ostatniego zadania. Skoczyła ale pokonała ją grawitacja- wydaje się jakby był nieobecny, coś go odciągało. 
- Zayn ... 
- Nie, nic nie mów- ucisza mnie ale chyba wiem dlaczego. Więc po prostu się do niego przytulam. Nagle rozlega się huk. Zaciskam ręce na koszulce Zayna. Słychać masę przekleństw, które stają się coraz głośniejsze. 
- Ej to tylko Harry- pociera mi dłońmi ramiona.- Pewnie coś stłukł- uśmiecha się. 
- Jasne- mruczę. To nie skończy się dobrze. Nie jeśli chodzi o Harry'ego. 
- Pójdę zobaczyć co on robi- schodzę mu z kolan. Zayn wyjmuje spod materaca pistolet i wsuwa go za pasek. Podchodzi do drzwi i wysuwa się na korytarz. Trochę się denerwuję. Po chwili wraca i odkłada pistolet na miejsce. Staje przede mną, dłońmi opiera się o górne łóżko. 
- Co się stało?- w końcu pytam. 
- Nic. Styles jest lekko pijany ale jest okej- wzrusza ramionami.- Spadamy, co? 
- A możemy iść?- na wpół się śmieję. 
- Tak, ale jeszcze jedno- idziemy z powrotem na dach.
- Czego się najbardziej boisz? 
- Nie wiem. Po co chcesz to wiedzieć? 
- Zresztą teraz to nieważne- idzie tyłem w stronę krawędzi.- Wspominałem kiedyś że mam lęk wysokości?- kręcę przecząco głową.- To coś ci pokaże- stoi na gzymsie. Ruchem ręki pokazuje mi że mam się przybliżyć. Tak też robię, siadam na gzymsie i obserwuję Zayna. Przechyla się do tyłu i leci. W locie przekręca się i spada głową w dół. Nie wiem ile mija czasu ale nie dużo później Zayn siada koło mnie. 
- I czego to miało mnie nauczyć? 
- Że każdy strach da radę pokonać- pochyla się nade mną.- I ty też dasz radę. 

~ # # # # # ~ 

Kończymy jeść kolację. Śmialiśmy się cały wieczór. 
- Hmm. To może jakiś film- proponuje Zayn. 
 - Jasne. Jaki?  
- Nie wiem. Coś włączę. 
- Zayn? 
- Słucham- siada koło mnie. 
 - Dlaczego chciałeś dać ten naszyjnik akurat mi? 
- To był kiedyś naszyjnik mojej mamy. Miałem go dać Pauli po inicjacji ale wiesz dlaczego się tak nie stało. I schowałem go w sypialni. A dałem go tobie bo zakręcisz naszym* życiem. A poza tym jesteś wyjątkowa i oto chodzi. 
___________________________________________________________________________________
*naszym - wszystkich Aniołów.
Mam nadzieje że się podoba. Błędów nie powinno być ale przepraszam za wszystkie możliwe. Jestem też tylko człowiekiem. Liczę na szczere komentarze. Następny rozdział już niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz