sobota, 14 listopada 2015

II.Permament Vacation

                                       Zayn
,,Nie chciałbyś być zakochany? Byłem kiedyś to bolesne, bezcelowe i przereklamowane."

Soundtrack do rozdziału
 Natalie zasypia wtulona w mój tors. Jej oddech jest miarowy. Jest spokojna, jest śliczna. Delikatnie podnoszę ją z kanapy i niosę do mojej sypialni. Kładę się obok niej i przyciągam do siebie. Dziewczyna oplata mój brzuch ręką i przytula się do mnie. Nie mija dużo czasu, a ja też zasypiam. 
 ~ * * * ~
 Rano Natalie wierci się niespokojnie. Przekręca się, wtula we mnie i z powrotem zasypia. Sam nie jestem zmęczony ale nie będę jej budzić. Sięgam ręką po pilota i włączam telewizor. 
-Hmm. Czemu nie śpisz?- mówi niewyraźnie szatynka.  
-Bo już się wyspałem.
-Obudziłam cię?- niby się mnie pyta ale brzmi to bardziej jak stwierdzenie. 
-Nie- spogląda na mnie. 
-Kłamiesz. 
-Trochę się wierciłaś ale nie oto chodzi. 
-To o co? 
-O nic. Ja zawsze wcześnie wstaję- oplatam ją dłońmi na wysokości talii i przyciągam ją bliżej siebie. Mruczy coś niezadowolona, gdy na mnie upada. 
-Teraz czeka cię kara- mówi wsuwając ręce pod moją koszulkę. 
-Czyli co będziesz mnie teraz .... Co zamierzasz? 
-Powiedziałam ci już- siedzi na mnie okrakiem i uśmiecha się od ucha do ucha. Niestety odnajduje mój słaby punkt. Wiercę się pod nią, śmiejąc się. 
-Przestań! Proszę!- zatrzymuje swoje ręce. 
-To będziesz już grzeczny?- wyciąga ręce spod mojej koszulki.
-Może?- uderza mnie żartobliwie w ramię.- Okej, okej! Ale już żadnych łaskotek - złazi ze mnie i się kładzie.- Powinniśmy wstać. 
-No dobra- siada.- Ale robisz mi śniadanie. 
-Wiesz że musimy jeszcze gdzieś iść? 
-Tak. A gdzie znowu? 
-Payne ma ci coś jeszcze do powiedzenia- wzruszam ramionami.- Zresztą dowiesz się. A teraz chodź.
 ~ * * * ~ 
 Idziemy tymi korytarzami, którymi chodzę codziennie. Jednak nie tam gdzie zawsze. Kierujemy się dalej. Korytarze w naszej siedzibie są zadbane i czyste. W tej części naszego świata jest dużo obrazów. Mijamy osoby które znam. Taa, tyle że ja większość osób znam. W końcu jestem przywódcą. Na końcu korytarza stoi uśmiechnięty Luke. Przybijam z nim sztamę. Szczerzy się jak idiota i obraca coś w dłoni.
-Wchodzimy?- pytam się Hemmingsa. 
-Zaraz. Payne jeszcze coś robi- mówi spokojnie. Nagle podbiega do nas Melanie. 
-Zayn jesteś potrzebny, Luke zajmiesz się Natalie- mówi ciężko oddychając. 
-A może powiesz mi do czego ci jestem potrzebny?- pytam. się blondynki.
-Dowiesz się w swoim czasie- mówi pewnie. Chwyta mnie za rękę i ciągnie w głąb korytarza. Skręca w wąskie przejście, które prowadzi do pokoi kontrolnych. Wchodzimy do największego z nich. Kłębi się tu mnóstwo osób. Melanie idzie w stronę monitorów, a ja za nią.
-Trzeba wzmocnić ochronę  w sektorze D. Jest tam tylko kilka aniołów. A jest to miejsce w które najczęściej atakują- mówiąc to podaje mi podkładkę z jakąś kartką.- Musisz to podpisać.
-No dobra, ale co z sektorami sektorami A, F i G?
-Tym też się zajmiemy- podpisuję jakiś świstek, który podała mi wcześniej. Po omówienie jeszcze kilku spraw wychodzę z pomieszczania, kierując się do mojego 'biura'. 
~ * * * ~
Siedzę przeglądając różne papiery. Nudzi mi się cholernie. Moje myśli krążą wokół Natalie. Mam nadzieję że jest już bezpieczna w moim domu. Pakuję resztę rzeczy do segregatora i wychodzę z pomieszczenia. Kieruję się do mojego mieszkania. 
Droga zajęła mi niecałe dziesięć minut. Popycham drzwi, które nie są zamknięte. W środku panuje głucha cisza.
-Natalie!- wołam. Brak odpowiedzi. Sprawdzam moją sypialnię i pokój dziewczyny. Nigdzie jej nie ma. Wiedziałem, cholera wiedziałem! Jeżeli to ON ją porwał, to znajdę i uduszę. 
Szybko wyjmuję komórkę i dzwonię do Liama- nie mam czasu na podróże. Odbiera dość szybko. Zaczynam zanim zdąży coś powiedzieć:
-Natalie zniknęła- mówię chodząc w tą i z powrotem.
-Jak to cholera zniknęła!?- mówi spanikowany.
-Mam ci to wytłumaczyć? Jak ktoś znika?- pytam ironicznie, bo tylko na to mnie stać.
-Nie masz mi nic kurwa tłumaczyć! Masz ją znaleźć!
-Myślisz że....?
-Tak.
-Okej. Idę jej szukać.
-Pośpiesz się- rozłączam się i szybko kierunku domu Louisa. Bez pukania wchodzę i zastaję go w salonie.
-O! Miło cię widzieć!- uśmiecha się, ale widząc moją minę szybko wraca jego powaga.- Co się stało?
-Natalie została porwana- zrywa się na równe nogi.
-Co? Kto?
-Domyśl się kto- wyciąga z szafy dwa karabiny i jeden podaje mi.
-Idziemy- zarządza, dlatego opuszczamy jego mieszkanie. Kierując się w stronę Mrocznego Królestwa, omawiamy plan.
*
Wchodzimy do głównej sali, w której siedzą Władca Ciemności, Niall i Harry. Jak tylko na niego patrzę to przeszywa mnie obrzydzenie. ON prawie mnie zabił. ON teraz porwał własną siostrę siostrę. To ON zabija bez skrupułów. Próbuje mnie złamać ale tym razem to ja go zniszczę.
-Gdzie jest Natalie?- pyta Tomlinson, a Harry i Niall wymieniają spojrzenia. To mi wystarczy żeby go podejrzewać.
-Nie wiem- odpowiada nam mężczyzna siedzący po środku sali.
-A może ty, Harry coś wiesz?- podpuszczam go.
-Nie, nie wiem- wstaje.- Dlaczego....?
-Harry- wtrąca się Niall.
-Zamknij się- warczy Loczek.- A co do ciebie- podchodzi bliżej- wiem gdzie ona jest. Jednak już jej nie odzyskasz- nie wytrzymuję i rzuca się na niego. Przewracam go na ziemię i uderzam w szczękę.
-Ej! Malik opanuj się!- Louis odciąga mnie od chłopaka.- Masz ją wypuścić!- podchodzi do Harry'ego.
-Nie ma mowy!- odkrzykuje gdy Tomlinson się cofa.
-Nie licz że to koniec- warczę wściekły.
-Nie liczę, ale gdy ciebie tu nie będzie to JA się nią zajmę- mówi z szyderczym uśmiechem. Wychodzi, a we mnie złość wrze. Razem z Tomlinsonem  opuszczam siedzibę Upadłych Aniołów.
  
~ * * * ~

Przekręcam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Boję się, tak cholernie się boję co Harry może zrobić Natalie. Muszę ją uratować. Ona musi być bezpieczna.
Układając w głowie plan, szybko się ubieram i wychodzę z mieszkania. Szybkim krokiem kieruję się do domu Liama. Mam w dupie która jest godzina i po prostu pukam do drzwi. Czekam chwilę i uderzam w drewnianą powłokę mocniej. Po chwili w drzwiach staje zaspany Liam. 
-Co tu robisz o tej porze?- pyta zdziwiony moją obecnością. 
-Potrzebuje twojej pomocy. 
-A nie możesz jej potrzebować później? 
-Nie, nie mogę. 
-No dobra, wchodź- wpuszcza mnie do środka. Już chwilę później siedzimy w salonie omawiając mój plan. -I chcesz żebym przemalował ci skrzydła na czarno? 
-Tak. 
-No dobra. Ale nie robię tego dla ciebie- zaznacza. 
-Oczywiście- ściągam karabin z ramienia, a Payne zabiera się za pracę. Już po dziesięciu minutach wyglądam jak Upadły Anioł. Dziękuję Liamowi i opuszczam jego mieszkanie.
*
 Przechodzę przez kolejne korytarze, które mają mnie zaprowadzić do Natalie. Pomału zaczynam tracić nadzieję że w ogóle ją znajdę. Na szczęście moje nadprzyrodzone zmysły w końcu odnajdują właściwe drzwi. Otwieram je kluczem i wchodzę do środka. W kącie siedzi skulona dziewczyna. Przykucam obok niej. 
-Natalie- wystraszona szybko podnosi głowę. Jest przerażona.- Ej, spokojnie. Już jest dobrze- wtula się we cała roztrzęsiona. Obejmuje ją ramieniem.- Nat, musimy iść- mówię i pomagam jej wstać. Podaję Natalie moją kurtkę i już mamy wychodzić. Nagle drzwi z hukiem się otwierają, a w nich staje wkurwiony Harry. -Co tu kurwa robisz!?- cedzi przez zaciśnięte zęby. 
-Coś na pewno- odwdzięczam mu się tym samym. Przesuwam Natalie za mnie. 
-Zostaw ją i wyjdź- mierzy do mnie z pistoletu. Jeden mój zły ruch i jest koniec .... ale zaraz, zaraz. On ma nie nabity swój pistolet. Wykorzystuję moment i ściągam karabin z ramienia. Celuje mu w ramię. Łapie się za miejsce rany postrzałowej i jęczy z bólu. Chwytam Natalie za rękę i wybiegamy z pomieszczenia. Gonią nas. Na pewno nas gonią.
-Cholera. Chodź- łapię ją i odlatuje. Uciekamy, a z dołu słychać krzyki. Najgłośniej drze się Harry. 
 Czuję jak głowa Natalie opada na moje ramię. -Nat- obracam jej twarz w moją stronę. Spojrzenie dziewczyny jest słabe. Z jej oczu zniknął dawny blask. Mruczy coś niezrozumiale i zamyka oczy.
Zanoszę nieprzytomną dziewczynę do Liama. Ten tylko wywala mnie z pokoju i zajmuje się Natalie.

___________________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Piosenki osobiście nałogowo słucham. Miłego weekendu i do następnego ;*

środa, 4 listopada 2015

I.Can We Dance?


                                 Natalie
,, Najgorszą rzeczą jaką jeden człowiek może zrobić drugiemu jest kłamstwo".
Budzę się gdy czuję że ktoś mnie podnosi. Gwałtownie otwieram oczy. Widzę Mulata o czarnych włosach i  ciemnych oczach które ledwo dostrzegam. 
 - Gdzie mnie zabierasz?- pytam. Dopiero gdy przyzwyczajam się do ciemności zauważam że Mulat ma białe skrzydła. Aha to ciekawe. Albo mam omamy albo już mi odbija. Chyba że nadal śpię. 
- Nie mogę ci powiedzieć- mówi, a ja czuję jakbym leciała. 
- Zimno mi w stopy- marudzę.
- Zaraz będziemy. 

~# # # # # ~ 
- Natalie śpisz?- otwieram oczy i widzę chłopaka z którym rozmawiałam w nocy. 
- Co? Nie. Skąd w ogóle wiesz jak mam na imię?- siadam na łóżku.- I gdzie ja  jestem? 
- Zadajesz dużo pytań- siada na skraju łóżka.- Ale odpowiadając to nie tylko wiem jak się nazywasz, ja cię dobrze znam- patrzę na niego zdezorientowana.- Teraz coś jarzysz?- pstryka palcami, a na jego nosie pojawiają się czarne okulary w grubych oprawkach. Poznaję go- Zayn. 
- A to może powiesz mi gdzie jestem? 
- Jesteś w Świecie Aniołów. A to miejsce popularnie nazywają moim domem- uśmiecha się przyjaźnie. 
- A co ja tu robię?
- Hmm... Mieszkasz? 
- A to ciekawe bo zdaje mi się że mieszkam gdzie indziej. 
- Raczej chciałaś powiedzieć że mieszkałaś. 
- Co?- nagle drzwi się otwierają i wchodzi wysoki szatyn z włosami zaczesanymi na prawo. Tak jak Zayn ma śnieżnobiałe skrzydła. Przez ramię ma przewieszony karabin. Swoje błękitne oczy zatrzymuje na mnie.
- Zayn masz się za piętnaście minut stawić przed Panią. Razem z Natalie.
- Jak muszę. Louis czy tobie się nigdy nie nudzi noszenie tego?- wskazuje na broń. 
- Muszę- Louis wychodzi, a Zayn wstaje.- W szafie masz ciuchy przebierz się i zaraz musimy iść- przytakuję, a zaraz po tym Mulat opuszcza pomieszczenie. Wychodzę z łóżka i podchodzę do szafy. Wyciągam białą sukienkę, białe sandałki na koturnach i otwieram drzwi obok. Prowadzą do łazienki, czego się spodziewałam. Biorę szybki prysznic i idę do salonu. Słyszę jakieś dźwięki więc idę tam skąd dochodzą. Tak prowadzona docieram do kuchni. Widzę Zayna, który śpiewa znaną mi piosenkę- Can we dance. Brunet odpycha się od blatu, odstawia kubek do zlewu i odwraca się do mnie. Gdy to robi nagle się zatrzymuje.
 - Jak długo tu jesteś?- pyta zażenowany. 
 - Chwilę. Ładnie śpiewasz. 
- Wątpię- mówi a jego głos jest spięty. Zayn jedną ręką drapie po karku.- Muszę się przyzwyczaić że tu jesteś. 
- Właściwie to mój brat często śpiewał gdy smażył mi naleśniki. 
 - Co do jedzenia, pewnie jesteś głodna. Hmm? 
- Chyba trochę tak. 
- Wypij to- podaje mi szklankę z czerwoną cieczą. 
- Co to jest?- pytam, bo nie wiem czy nie próbuje mnie otruć.
 - Nie będzie ci się chciało po tym jeść.
 - Mhm- biorę szklankę i wypijam zawartość dyszkiem. 
- Możemy iść? 
- Tak- odpowiadam a Mulat prowadzi mnie do drzwi. Wychodzimy na długi korytarz. Idziemy prosto następnie skręcamy w prawo, potem w lewo, prawo i znów w prawo.- Nie gubisz się tu nigdy?- jak dla mnie wszystkie te korytarze wyglądają identycznie. Białe, czyste i co kawałek w ścianach są duże okna, więc jest tu dość jasno. I co jakiś czas mijamy anioły, które schodzą nam z drogi. Niektórzy mi się przyglądają, inni patrzą z podziwem czasem pogardą. To jest dziwne. 
- Na to wychodzi. 
- Ja już bym się dawno zgubiła- Zayn śmieje się po czym skręcamy w lewo. Zatrzymujemy się przed dużymi drzwiami. Mulat zdecydowanym ruchem otwiera drzwi i mnie przepuszcza. Sala jest wielka. Na środku siedzą jakaś kobieta, starszy mężczyzna i młody chłopak mniej-więcej w wieku Zayna. Rozmawiają ale nie mam pojęcia o czym. Chłopak zaskakuje z fotela a może tronu. Nie wiem. Podchodzi do nas i wita się z Zaynem czymś podobnym do uścisku dłoni ale to nie to. Mój brat często tak się witał z kolegami. 
- Jestem Liam- zwraca się do mnie. 
- I zapewne ty też mnie znasz- brzmię miło. 
 - Tak można powiedzieć. Właściwie to większość wyżej postawionych ludzi wie kim jesteś ale to nie ma znaczenia- nie chcę być niemiła i mówić że to wszystko jest niedorzeczne, więc tylko się uśmiecham.- Dobra zaraz się wszystkiego dowiesz. Odwraca się i odchodzi, siada na swoim miejscu. Po chwili rozmowy cichną, a Liam mówi: - Możemy już zacząć. 
- Liam może zacznie mówić, bo jest w tym lepszy- mówi kobieta słodkim głosem. 
- Tak Natalie jakby to ująć? Twoje pochodzenie jest bardzo ciekawe. Twoją matką jest Bogini Światła- skinieniem głowy pokazuje na kobietę obok siebie.- A ojcem ... 
- Zło wcielone- przerywa mu Louis, który stoi przy drzwiach. 
- Nie, to nie Harry- obydwaj się śmieją, a Liam ciągnie dalej.- Chciałem powiedzieć że jest to .. 
- Niall !!!- wykrzykuje Louis. 
- Nie ! Miałem na myśli ... 
- Michaela? 
- Nie! Dasz mi dokończyć? 
- Tak, zgadzam się. 
- Dziękuję. Tak jak mówiłem twoim ojcem jest Władca Ciemności. Jego synem jest też Harry- przed chłopakiem wyświetlają się hologramy. Najpierw mężczyzna na oko koło czterdziestki. Drugi wysoki chłopak który może mieć dwadzieścia lat. Ma ciemno brązowe, kręcone włosy. Jest ubrany cały na czarno, ma kolczyki w wardze i w brwi. Całe ręce ma pokryte tuszem. Napawa mnie niepokojem. Wzdrygam się na myśl że to mój brat. W pewnym sensie.- Jest bezwzględny, okrutny i zawsze musi mieć to na co ma ochotę. - Czyli w skrócie zachowuje się tak jakby miał wieczny okres- znów odzywa się Louis. 
- Tak. Ale tym nie będziemy się zajmować. Właśnie przed nim chcemy cię chronić. 
 - Wiesz że to brzmi niedorzecznie?- w końcu się odzywam.- Najpierw mówisz mi że on jest moim bratem, a teraz chcesz mnie przed nim chronić? Nie wiem. Może to ja jestem idiotką albo wy macie inny tok myślenia. - Natalie on jest niebezpieczny. Nieważne kim on by nie był nie zmienia to faktu że jest dla ciebie zagrożeniem. Zresztą jeszcze do tego dojdziemy i będziesz ... Znaczy na pewno jeszcze się z nim spotkasz- nagle drzwi się otwierają. Do środka wchodzi chłopak w kręconych włosach. Ręce ma pokryte tatuażami. Harry. 
Podchodzi do Liama i chwyta go za koszulkę zmuszając żeby wstał. Patrzę na to lekko przerażona. 
- Mam problem z portalem i tylko ty wiesz jak go rozwiązać- mówi niskim, ochrypłym głosem. 
 - Jak mnie to może powiem co ci pomoże- Harry stawia chłopaka. Nawet nie zauważyłam, kiedy stopy Liama zaczęły wisieć w powietrzu.
 Zaczynają o czymś rozmawiać, ale ja się wyłączam. Wyobrażam sobie jak ręce Harry'ego zaciskają się na mojej szyi. Jak brakuje mi powietrza. Jak proszę, błagam żeby mnie puścił. Ale on jest nieubłagany i wzmacnia uścisk. Czuję że moim ciałem wstrząsają dreszcze. Zauważa to Zayn. 
- Natalie, wszystko w porządku?
 - T- tak- mówię drżącym głosem. Zayn chce coś powiedzieć, ale podchodzi do nas moja matka i mówi:
 - Zayn na dzisiaj tyle wystarczy. Możecie iść- wychodzimy z sali i wracamy do domu Zayna. Jeszcze kilka razy zapewniam go że nic mi nie jest. 
~ # # # # # ~
 Ktoś wprowadza mnie do ciemnego pokoju. Na środku stoi metalowy stół, po bokach ma miejsca na przypięcie rąk i nóg. Jakaś postać popycha mnie, a później przypina do stołu. Mam na sobie tylko bieliznę, a stół jest zimny. Leżę na brzuchu i kątem oka zauważam że do pokoju wchodzi Harry. Jest ubrany cały na czarno jedynie pasek ma złote kolce. Zaczynam się trząść, gdy widzę że ściąga pas i podchodzi do mnie. Bierze zamach i uderza. Wyję z bólu, gdy metalowe kolce wbijają mi się w plecy. Bierze kolejny zamach. -Nie!!!- wrzeszczę.- Proszę nie!!!- uderza. Wrzeszczę kolejny raz z bólu. Czuję jakby ktoś trzymał mnie za ramiona. Ale nikogo tu nie ma. 
- Nat!- słyszę przez mgłę. Harry kolejny raz .uderza pasem. Znowu krzyczę prosząc żeby przestał.
 - Natalie!!- gwałtownie otwieram oczy.
  Koło mnie siedzi Zayn. Jest trochę zdezorientowany. Siadam na łóżku i szybko oddycham. 
 - Wszystko w porządku? 
- Tak. Chyba tak. Zayn mogę cię o coś prosić? 
- Tak. Mów. 
- Możesz tu zostać? 
- Hmm. Tak, ale możesz też przyjść do mnie. Ja mam większe łóżko. 
- Bardzo przekonujące- mruczę. Zayn wstaje i podaje mi rękę. Wstaję i idę za nim do jego sypialni. Kładziemy się do łóżka, a Zayn przyciąga mnie bliżej siebie. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi. 
 Mężczyzna delikatnie mnie obejmuje i gładzi dłonią moje plecy. Przy nim czuję się bezpiecznie.
 ~ # # # # # ~ 
Budzę się wtulona w Zayna. Pomału podnoszę głowę i spoglądam na chłopaka. 
- Wyspałaś się?- pyta niskim głosem. Musiał dopiero wstać. 
- Tak. Dziękuję. 
- Jestem tu po to żeby się tobą opiekować. Zresztą nie ważne. Natalie jak chcesz to możesz mi powiedzieć co się stało. Wtedy może się lepiej poczujesz. 
- Harry- mówię z początku niepewnie.- On mnie bił. Paskiem ale on miał kolce. Ja chyba naprawdę się go boję. 
- Nie bój się go. Tu jesteś bezpieczna. A tak po za tym chyba pora na śniadanie. 
- No nie wiem. Chyba wolę tu zostać- mruczę. 
- Jak chcesz- mówi mi cicho do ucha.- Ale stawiam jeden warunek. 
- Jaki? 
- Musisz dzisiaj gdzieś ze mną iść. 
 - Gdzie? 
- Nie mogę ci powiedzieć. Ale jest to dla mnie dość sentymentalne miejsce. 
 - Jak bardzo chcesz to pójdę. 
 - Mhm- cichutko mruczy.- Mała, mogę cię o coś spytać? 
- Tak, ale nie mów do mnie 'Mała'- krzywię się robiąc kurze łapki w powietrzu. 
- Ale ty jesteś ode mnie młodsza. Jesteś taka malutka, drobniutka i szczupła. A wracając to właściwie chciałbym wiedzieć jedną rzecz. Bo na ziemi się dobrze dogadywaliśmy i .... 
- Myślę że tu to przetrwa. Bo chyba nie było aż tak źle- uśmiecham się. Zakłada mi włosy za ucho i też się uśmiecha.
- Jesteś .... 
- Przestań- zakrywam mu usta dłonią. Czuję przez palce że się uśmiecha. 
- Chciałem powiedzieć że jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką poznałem- mówi gdy zabieram rękę.- Ale chyba nie lubisz jak się ciebie chwali- uderzam go delikatnie w ramię. Mulat chwyta moją dłoń i muska wargami moje palce. 
- Boże mógłbyś się ogarnąć- wywracam oczami. 
- A jak ja nie chcę? Huh? 
- To masz problem- leżymy jeszcze trochę w łóżku, później wstajemy i idziemy zjeść śniadanie.
      Ubieram dżinsy, białą, obcisłą bokserkę i czarne botki na obcasach. 
- Hmm. Polecimy?
 - No ty tak, ja niezbyt- Zayn łapie mnie za nogi i podnosi. Pomału się unosimy. Nie mam pojęcia gdzie lecimy. Gdy w końcu lądujemy próbuję zorientować się gdzie jesteśmy. 
 - To jest jeden z najwyższych budynków w Los Angeles. A wyprzedzając twoje pytanie jesteśmy tu po to żebyś coś zobaczyła- podchodzi do krawędzi budynku.- To jest miejsce ..... 
- Co tu robisz?- mówi niski głos. Odwracam się żeby zobaczyć kto to. To Harry. Zauważam że Zayn stoi w tej samej pozycji co wcześniej i nawet się nie odwrócił. 
 - Bo mam ochotę wiesz? A po za tym mogę tu być- odwraca się i podchodzi do mnie.- Chodź, rozejrzymy się- mówi i podaje mi rękę. Wstaję z czarnej skrzyni na której siedziałam i idę za Zaynem do środka.- Tutaj przeprowadza się inicjacje. To jest miejsce w którym ty też przejdziesz szkolenie nie zależnie od tego co wybierzesz- idziemy różnymi korytarzami. 
- Co tu jest?- pokazuję na drzwi obok nas, które są zamknięte na kłódkę. 
- Coś w rodzaju tajnego magazynu. Niestety nie mogę ci pokazać co jest w środku. 
 - Nie obrażę się- wchodzimy do jakieś sypialni tak mi się zdaje. Zayn siada na jednym z łóżek. Siadam na przeciwko. 
- To jest sypialnia w której spałem ja, Harry, Louis, Liam, Paula i jeszcze kilka osób. Wszystko szło dobrze. Paula była podobna do ciebie- sięga ręką po naszyjnik w kształcie serca.- Pewnie zastanawiasz się po co ci to mówię. Otóż jesteś bardzo mądra i chcę ci coś dać. Niczego od ciebie nie wymagam, bo nie wiem co pomyślisz. Chodź tu- podchodzę do niego, a Zayn kładzie mi ręce na biodrach i sadza u siebie na kolanach. Zapina mi łańcuszek z sercem na szyi. 
- Zayn, co się stało z tamtą dziewczyną?- naprawdę nie wiem czy chcę znać odpowiedź. 
- Nie zaliczyła ostatniego zadania. Skoczyła ale pokonała ją grawitacja- wydaje się jakby był nieobecny, coś go odciągało. 
- Zayn ... 
- Nie, nic nie mów- ucisza mnie ale chyba wiem dlaczego. Więc po prostu się do niego przytulam. Nagle rozlega się huk. Zaciskam ręce na koszulce Zayna. Słychać masę przekleństw, które stają się coraz głośniejsze. 
- Ej to tylko Harry- pociera mi dłońmi ramiona.- Pewnie coś stłukł- uśmiecha się. 
- Jasne- mruczę. To nie skończy się dobrze. Nie jeśli chodzi o Harry'ego. 
- Pójdę zobaczyć co on robi- schodzę mu z kolan. Zayn wyjmuje spod materaca pistolet i wsuwa go za pasek. Podchodzi do drzwi i wysuwa się na korytarz. Trochę się denerwuję. Po chwili wraca i odkłada pistolet na miejsce. Staje przede mną, dłońmi opiera się o górne łóżko. 
- Co się stało?- w końcu pytam. 
- Nic. Styles jest lekko pijany ale jest okej- wzrusza ramionami.- Spadamy, co? 
- A możemy iść?- na wpół się śmieję. 
- Tak, ale jeszcze jedno- idziemy z powrotem na dach.
- Czego się najbardziej boisz? 
- Nie wiem. Po co chcesz to wiedzieć? 
- Zresztą teraz to nieważne- idzie tyłem w stronę krawędzi.- Wspominałem kiedyś że mam lęk wysokości?- kręcę przecząco głową.- To coś ci pokaże- stoi na gzymsie. Ruchem ręki pokazuje mi że mam się przybliżyć. Tak też robię, siadam na gzymsie i obserwuję Zayna. Przechyla się do tyłu i leci. W locie przekręca się i spada głową w dół. Nie wiem ile mija czasu ale nie dużo później Zayn siada koło mnie. 
- I czego to miało mnie nauczyć? 
- Że każdy strach da radę pokonać- pochyla się nade mną.- I ty też dasz radę. 

~ # # # # # ~ 

Kończymy jeść kolację. Śmialiśmy się cały wieczór. 
- Hmm. To może jakiś film- proponuje Zayn. 
 - Jasne. Jaki?  
- Nie wiem. Coś włączę. 
- Zayn? 
- Słucham- siada koło mnie. 
 - Dlaczego chciałeś dać ten naszyjnik akurat mi? 
- To był kiedyś naszyjnik mojej mamy. Miałem go dać Pauli po inicjacji ale wiesz dlaczego się tak nie stało. I schowałem go w sypialni. A dałem go tobie bo zakręcisz naszym* życiem. A poza tym jesteś wyjątkowa i oto chodzi. 
___________________________________________________________________________________
*naszym - wszystkich Aniołów.
Mam nadzieje że się podoba. Błędów nie powinno być ale przepraszam za wszystkie możliwe. Jestem też tylko człowiekiem. Liczę na szczere komentarze. Następny rozdział już niedługo.