Natalie zasypia wtulona w mój tors. Jej oddech jest miarowy. Jest spokojna, jest śliczna. Delikatnie podnoszę ją z kanapy i niosę do mojej sypialni. Kładę się obok niej i przyciągam do siebie. Dziewczyna oplata mój brzuch ręką i przytula się do mnie. Nie mija dużo czasu, a ja też zasypiam.
~ * * * ~
Rano Natalie wierci się niespokojnie. Przekręca się, wtula we mnie i z powrotem zasypia. Sam nie jestem zmęczony ale nie będę jej budzić. Sięgam ręką po pilota i włączam telewizor.
-Hmm. Czemu nie śpisz?- mówi niewyraźnie szatynka.
-Bo już się wyspałem.
-Obudziłam cię?- niby się mnie pyta ale brzmi to bardziej jak stwierdzenie.
-Nie- spogląda na mnie.
-Kłamiesz.
-Trochę się wierciłaś ale nie oto chodzi.
-To o co?
-O nic. Ja zawsze wcześnie wstaję- oplatam ją dłońmi na wysokości talii i przyciągam ją bliżej siebie. Mruczy coś niezadowolona, gdy na mnie upada.
-Teraz czeka cię kara- mówi wsuwając ręce pod moją koszulkę.
-Czyli co będziesz mnie teraz .... Co zamierzasz?
-Powiedziałam ci już- siedzi na mnie okrakiem i uśmiecha się od ucha do ucha. Niestety odnajduje mój słaby punkt. Wiercę się pod nią, śmiejąc się.
-Przestań! Proszę!- zatrzymuje swoje ręce.
-To będziesz już grzeczny?- wyciąga ręce spod mojej koszulki.
-Może?- uderza mnie żartobliwie w ramię.- Okej, okej! Ale już żadnych łaskotek - złazi ze mnie i się kładzie.- Powinniśmy wstać.
-No dobra- siada.- Ale robisz mi śniadanie.
-Wiesz że musimy jeszcze gdzieś iść?
-Tak. A gdzie znowu?
-Payne ma ci coś jeszcze do powiedzenia- wzruszam ramionami.- Zresztą dowiesz się. A teraz chodź.
~ * * * ~
Idziemy tymi korytarzami, którymi chodzę codziennie. Jednak nie tam gdzie zawsze. Kierujemy się dalej. Korytarze w naszej siedzibie są zadbane i czyste. W tej części naszego świata jest dużo obrazów. Mijamy osoby które znam. Taa, tyle że ja większość osób znam. W końcu jestem przywódcą. Na końcu korytarza stoi uśmiechnięty Luke. Przybijam z nim sztamę. Szczerzy się jak idiota i obraca coś w dłoni.
-Wchodzimy?- pytam się Hemmingsa.
-Zaraz. Payne jeszcze coś robi- mówi spokojnie. Nagle podbiega do nas Melanie.
-Zayn jesteś potrzebny, Luke zajmiesz się Natalie- mówi ciężko oddychając.
-A może powiesz mi do czego ci jestem potrzebny?- pytam. się blondynki.
-Dowiesz się w swoim czasie- mówi pewnie. Chwyta mnie za rękę i ciągnie w głąb korytarza. Skręca w wąskie przejście, które prowadzi do pokoi kontrolnych. Wchodzimy do największego z nich. Kłębi się tu mnóstwo osób. Melanie idzie w stronę monitorów, a ja za nią.
-Trzeba wzmocnić ochronę w sektorze D. Jest tam tylko kilka aniołów. A jest to miejsce w które najczęściej atakują- mówiąc to podaje mi podkładkę z jakąś kartką.- Musisz to podpisać.
-No dobra, ale co z sektorami sektorami A, F i G?
-Tym też się zajmiemy- podpisuję jakiś świstek, który podała mi wcześniej. Po omówienie jeszcze kilku spraw wychodzę z pomieszczania, kierując się do mojego 'biura'.
~ * * * ~
Siedzę przeglądając różne papiery. Nudzi mi się cholernie. Moje myśli krążą wokół Natalie. Mam nadzieję że jest już bezpieczna w moim domu. Pakuję resztę rzeczy do segregatora i wychodzę z pomieszczenia. Kieruję się do mojego mieszkania.
Droga zajęła mi niecałe dziesięć minut. Popycham drzwi, które nie są zamknięte. W środku panuje głucha cisza.
-Natalie!- wołam. Brak odpowiedzi. Sprawdzam moją sypialnię i pokój dziewczyny. Nigdzie jej nie ma. Wiedziałem, cholera wiedziałem! Jeżeli to ON ją porwał, to znajdę i uduszę.
Szybko wyjmuję komórkę i dzwonię do Liama- nie mam czasu na podróże. Odbiera dość szybko. Zaczynam zanim zdąży coś powiedzieć:
-Natalie zniknęła- mówię chodząc w tą i z powrotem.
-Jak to cholera zniknęła!?- mówi spanikowany.
-Mam ci to wytłumaczyć? Jak ktoś znika?- pytam ironicznie, bo tylko na to mnie stać.
-Nie masz mi nic kurwa tłumaczyć! Masz ją znaleźć!
-Myślisz że....?
-Tak.
-Okej. Idę jej szukać.
-Pośpiesz się- rozłączam się i szybko kierunku domu Louisa. Bez pukania wchodzę i zastaję go w salonie.
-O! Miło cię widzieć!- uśmiecha się, ale widząc moją minę szybko wraca jego powaga.- Co się stało?
-Natalie została porwana- zrywa się na równe nogi.
-Co? Kto?
-Domyśl się kto- wyciąga z szafy dwa karabiny i jeden podaje mi.
-Idziemy- zarządza, dlatego opuszczamy jego mieszkanie. Kierując się w stronę Mrocznego Królestwa, omawiamy plan.
*
Wchodzimy do głównej sali, w której siedzą Władca Ciemności, Niall i Harry. Jak tylko na niego patrzę to przeszywa mnie obrzydzenie. ON prawie mnie zabił. ON teraz porwał własną siostrę siostrę. To ON zabija bez skrupułów. Próbuje mnie złamać ale tym razem to ja go zniszczę.
-Gdzie jest Natalie?- pyta Tomlinson, a Harry i Niall wymieniają spojrzenia. To mi wystarczy żeby go podejrzewać.
-Nie wiem- odpowiada nam mężczyzna siedzący po środku sali.
-A może ty, Harry coś wiesz?- podpuszczam go.
-Nie, nie wiem- wstaje.- Dlaczego....?
-Harry- wtrąca się Niall.
-Zamknij się- warczy Loczek.- A co do ciebie- podchodzi bliżej- wiem gdzie ona jest. Jednak już jej nie odzyskasz- nie wytrzymuję i rzuca się na niego. Przewracam go na ziemię i uderzam w szczękę.
-Ej! Malik opanuj się!- Louis odciąga mnie od chłopaka.- Masz ją wypuścić!- podchodzi do Harry'ego.
-Nie ma mowy!- odkrzykuje gdy Tomlinson się cofa.
-Nie licz że to koniec- warczę wściekły.
-Nie liczę, ale gdy ciebie tu nie będzie to JA się nią zajmę- mówi z szyderczym uśmiechem. Wychodzi, a we mnie złość wrze. Razem z Tomlinsonem opuszczam siedzibę Upadłych Aniołów.
~ * * * ~
Przekręcam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Boję się, tak cholernie się boję co Harry może zrobić Natalie. Muszę ją uratować. Ona musi być bezpieczna.
Układając
w głowie plan, szybko się ubieram i wychodzę z mieszkania. Szybkim
krokiem kieruję się do domu Liama. Mam w dupie która jest godzina i po
prostu pukam do drzwi. Czekam chwilę i uderzam w drewnianą powłokę
mocniej. Po chwili w drzwiach staje zaspany Liam.
-Co tu robisz o tej porze?- pyta zdziwiony moją obecnością.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-A nie możesz jej potrzebować później?
-Nie, nie mogę.
-No dobra, wchodź- wpuszcza mnie do środka. Już chwilę później siedzimy w
salonie omawiając mój plan.
-I chcesz żebym przemalował ci skrzydła na czarno?
-Tak.
-No dobra. Ale nie robię tego dla ciebie- zaznacza.
-Oczywiście- ściągam karabin z ramienia, a Payne zabiera się za pracę.
Już po dziesięciu minutach wyglądam jak Upadły Anioł. Dziękuję Liamowi i
opuszczam jego mieszkanie.
*
Przechodzę przez kolejne korytarze, które mają mnie zaprowadzić do
Natalie. Pomału zaczynam tracić nadzieję że w ogóle ją znajdę. Na
szczęście moje nadprzyrodzone zmysły w końcu odnajdują właściwe drzwi. Otwieram je
kluczem i wchodzę do środka. W kącie siedzi skulona dziewczyna.
Przykucam obok niej.
-Natalie- wystraszona szybko podnosi głowę. Jest przerażona.- Ej,
spokojnie. Już jest dobrze- wtula się we cała roztrzęsiona. Obejmuje ją
ramieniem.- Nat, musimy iść- mówię i pomagam jej wstać. Podaję Natalie
moją kurtkę i już mamy wychodzić. Nagle drzwi z hukiem się otwierają, a w
nich staje wkurwiony Harry.
-Co tu kurwa robisz!?- cedzi przez zaciśnięte zęby.
-Coś na pewno- odwdzięczam mu się tym samym. Przesuwam Natalie za mnie.
-Zostaw ją i wyjdź- mierzy do mnie z pistoletu. Jeden mój zły ruch i
jest koniec .... ale zaraz, zaraz. On ma nie nabity swój pistolet.
Wykorzystuję moment i ściągam karabin z ramienia. Celuje mu w ramię.
Łapie się za miejsce rany postrzałowej i jęczy z bólu. Chwytam Natalie
za rękę i wybiegamy z pomieszczenia. Gonią nas. Na pewno nas gonią.
-Cholera. Chodź- łapię ją i odlatuje. Uciekamy, a z dołu słychać krzyki.
Najgłośniej drze się Harry.
Czuję jak głowa Natalie opada na moje ramię.
-Nat- obracam jej twarz w moją stronę. Spojrzenie dziewczyny jest słabe.
Z jej oczu zniknął dawny blask. Mruczy coś niezrozumiale i zamyka oczy.
Zanoszę nieprzytomną dziewczynę do Liama. Ten tylko wywala mnie z pokoju
i zajmuje się Natalie.
___________________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Piosenki osobiście nałogowo słucham. Miłego weekendu i do następnego ;*